Denko numer 1 - grudzień 2017

czwartek, 18 stycznia 2018
Dzień dobry

Dzisiaj przyszedł czas na uporanie się z pustymi opakowaniami po kosmetykach, które udało mi się zdenkować jeszcze w ubiegłym roku. Na styczniowe denko już zapraszam, bo torba pęka już w szwach, ale dzisiaj skupiamy się na grudniowych starociach. Wśród 25 produktów znajduje się niestety wiele bubli oraz kilka zdecydowanych hitów. 



W grudniu do kosza poleciały:

1. Isana Tahiti - mydło do rąk o wspaniałym, wakacyjnym zapachu. Mydła Isany uwielbiam, więc i te z kolejnych edycji będą się u mnie pojawiać.
2. Lush - Let The Good Times Roll - czyścik, który kupiłam w praskim Lush`u umilał mi pielęgnację twarzy przez długi czas. Dobrze oczyszcza buzię, sprawia, że jest ona gładka, ujednolicona i piękna. Duże opakowanie, ale nie zmarnowałam ani krzty. 
3. Corine de Farme - do demakijażu. Niestety, formuła bliska tej, która się u mnie nie spisuje. Wolę płyn aniżeli mleczko do oczyszczania makijażu.
4. Intensywna maska Schwarzkopf - dobra i działająca jak trzeba maska, która sprawiała, że raz w tygodniu czułam jakbym właśnie wyszła od fryzjera. 
5. Kultowy korektor Maybelline o milionie różnych nazw, ale i tak każdy wie, o jakim produkcie mowa :) Dla mnie jeden z tych niezawodnych. Uwielbiam i staram się zawsze mieć jedną sztukę w zapasie. Kryje i nie wygląda źle, ładnie wygląda pod oczami.
6. Krem na lato, z jakiegoś boxa, pochodzi z asortymentu Etre Belle, której nie lubię, bo większość produktów okazała się być bublem, a ceny są jak z kosmosu. Krem próbowałam zużyć z 2 osobami. Nie daliśmy rady. Okropny, brzydko wyglądał na twarzy. Tworzył jakieś grudki i na pewno nie byłby dobry pod makijaż. 
7. Eveline - tusz Volumix Fiberlast - dobry, tani i jeszcze mnie nie zawiódł.
8. Mój totalny ulubieniec. Puder w kamieniu Bell Hypoallergenic. Doskonały nawet na najdłuższy i pełen działania dzień. Wygląda pięknie, matowi na długie godziny i nie kosztuje więcej niż 20 zł:)
9. Miniaturka bazy Urban Decay - po tej sztuce nie poczułam ogromnej miłości i chęci do kupienia pełnowymiarowego opakowania.
10. Miniatura Too Faced Shadow Insurance - nie i jeszcze raz nie. Cienie na niej po raz pierwszy zrolowały się. Wolę korektor czy tańszą bazę.
11. Aven Clearing Gel - był w boxie i trzeba go było zużyć w 4 dni! Zużyłam, polubiłam, ale niesmak pozostał, bo jakoś nie lubię być zmuszana do użycia czegoś.
12. Kolejny produkt z boxa, który w całości poleciał do kosza - korektor Revieving Uder Eye Concealer od Pixie Cosmetics niestety nie nadawał się do użycia, zaczął brzydko pachnieć, zaraz gdy skończyła się jego data przydatności do użycia.
13. No i następny boxowy niewypał... baza Joko, znowu z datą tak krótką, że chyba musiałabym wysmarować całą siebie, aby go zużyć w tym czasie. Wypróbowałam, niby ok, ale szału nie było.
14. Tusz Avon Big Daring - nie ta szczoteczka, więc nie ten tusz. Dostałam go i niestety, nie dałam rady zużyć. Podarowałam go mamie i ona była zadowolona. Zużyła co do joty:)
15. Pasta do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom od Ziaji to mój totalny KWC. Nigdy nie zawiodłam się na jej działaniu. Zawsze oczyszcza i sprawia, że buzia wygląda nieskazitelnie. 
16. Face Spritz Aloe&Cotton od Avon - bardzo dobra mgiełka. Łagodziła podrażnienia i uprzyjemniała mi pielęgnację. Chętnie sięgnę po nią ponownie.
17. Volume Million Lashes Fatale od L`oreal - jeśli czytacie mój blog regularnie, to już zapewne wiecie, że uwielbiam dwa tusze do rzęs - Bell Hypoallergenic i Feline od L`oreal. Poprosiłam narzeczonego o zakup właśnie L`oreal podczas promocji w Superpharm i pomylił się... Byłam ciekawa, czy i ta wersja przypadnie mi do gustu i jak się okazało, jest nomen omen Fatal`na ... skleja rzęsy, sprawia, że wyglądają niechlujnie. Szkoda. Dotąd tusze L`oreal były dla mnie tymi niezawodnymi. Tego nie polecam.
18. Kolejna sztuka kokoska z Yves rocher, którą zdenkowałam. Flakonik z nową porcją już u mnie:) Poczytacie o nim np. w tym wpisie na moim blogu.
19. Kueshi - Gel Aloe Vera - fatalny i źle się go używało. Zdecydowanie bubel. Męczyłam się z nim. 
20. Miniatura tuszu Falshe Lash extreme MAC - fantastyczny! Nabrałam ochoty na pełnowymiarową wersję, ale cena mnie powstrzymuje. 
21. Olejek Isana - do mycia gąbeczek Blend It - niezawodna. Do pędzli nie polecam...
22. Krem - laser od Perfecty - bardzo przyjemna konsystencja. Dobry pod makijaż, bo miał lekką formułę, więc tworzył idealną bazę. 
23. Gąbeczka do makijażu w kształcie ust od Avon - bubel ! Twarda, nie można nią nałożyć produktu. Wygląda super i zupełnie nie spisuje się w swojej roli.
24. They`re Real - miniatura kultowego tuszu Benefit - kolejny bubel. Nie rozumiem zachwytów nad nim. U mnie wygląda koszmarnie. Szczoteczka jest nieprzyjemna. Nie polecam.
25. Tusz Avon - Big - kolejny bubel. Dostałam razem z poprzednim tuszem (numer 14)  niestety oba okazały się być bublami...Tego nikt już nie polubił. 

To już wszystkie zużyte lub wyrzucone do kosza kosmetyki. Wniosek mam jeden - masakry z Avon`u są nie dla mnie. Gdy wyślę narzeczonego po tusz muszę mu koniecznie wrzucić zdjęcie do komórki:) Boxy zapewniają mi poznanie wielu bubli... Szkoda, bo chyba nie tak powinno być. 

Znacie któryś z produktów?

5 komentarzy:

  1. Piszesz, że Twoim ulubionym tuszem jest Feline L'Oreal w fioletowym opakowaniu, ale Feline ma zielone opakowanie, więc Twój facet mógł się pomylić :D Chyba chodziło o So Couture? ;) Też bym się wkurzyła na produkty z krótką datą ważności w boxie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to i ja się zakręciłam, fakt jest taki, że był kupiony pomyłkowo :) A co do boxów...jest to słabe.

      Usuń
  2. Klasyczną wersję so couture uwielbiam, choć uważam że za szybko wysycha i jest za droga ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ten korektor z maybelline mnie kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje oczy od razu powędrowały w kierunku YR. Uwielbiam wszystko, co kokosowe :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, będzie mi bardzo miło przeczytać Twoją opinię. Nie musisz zostawiać twojego adresu do bloga. Jeśli zostawiasz komentarz, z pewnością Cię odwiedzę :)