Paleta cieni Catrice Absolute Rose - jak to z nią jest - recenzja i porównanie odcieni do Naked 3 Urban Decay

niedziela, 20 grudnia 2015
Dzień dobry!


W przerwie przygotowań do świąt zapraszam na krótką, ale treściwą (mam nadzieję) recenzję palety cieni marki Catrice o wdzięcznej nazwie Absolute Rose. Trafiła do mnie dzięki koleżance, która miała dwie sztuki, więc podarowała mi jedną z "nakazem" zrobienia opisu na blogu :) Spełniam zatem prośbę i opowiem Wam dzisiaj o niej. Byłam jej ciekawa, bo miałam już jedną z tych palet i niestety wtedy trafiła do kategorii buble kosmetyczne. Wspomnianą recenzję znajdziecie tutaj... 
Czas sprawdzić, czy różowa odsłona sprawdzi się lepiej od wersji Bright. 

Paleta w tonacji różowej zawiera 6 odcieni o łącznej wadze 6g, które mogą nam posłużyć do stworzenia delikatnego, rozświetlonego makijażu dziennego lub nieco mocniejszego wieczorowego. Cienie w palecie są perłowe, satynowe oraz matowe. W kasetce znajduje się także dwustronny aplikator z pędzelkiem oraz pacynką. 

Cienie w palecie nie są może tymi, które charakteryzuje oszałamiająca pigmentacja, ale doskonale się je aplikuje, w przeciwieństwie do poprzedniej, z którą miałam do czynienia. Jest idealna do szybkiego, codziennego rozświetlenia powiek, na bazie utrzymuje się spokojnie aż do momentu demakijażu. Cienie nie osypują się, nie zbierają w załamaniu powiek. Co więcej, paleta przypomina mi droższą i kultową Urban Decay Naked 3.

Cień numer 1 to jasny, satynowy róż, w Naked 3 mamy podobny odcień Strange
Cień numer 2 to jasny, chłodny perłowy róż, można go porównać do Burnout z palety Naked 3
Cień numer 3 to perłowy fioletowo - różowy odcień taupe, nieco przypomina Liar, mój ulubiony cień z palety Naked 3, jednak ten jest mniej napigmentowany
Cień numer 4 to pełowy szaro - fioletowy, można go porównać do Mugshot z palety Naked, ale jedynie po obserwowaniu obu cieni w paletach, już po aplikacji są zupełnie różne. 
Cień numer 5 to matowy chłodny brąz, podobny do koloru Limit w palecie Naked, jednal Limit jest bardziej różowy
Cień numer 6 to fioletowy brąz z różowymi drobinkami, podobny do Blackheart z palety Naked 3 Urban Decay, nawet o podobnej pigmentacji. 

Jak oceniam tę paletę? Z pewnością nie jest to jakość do jakiej przyzwyczaiły mnie palety Naked, Too Faced, ale jako zestaw cieni do zabrania na wyjazd, jest idealna. Cena to nawet 14 zł w promocji. Pigmentacja słabsza, ale nie utrudniająca pracy z cieniami. Dobry odpowiednik, ale nie idealne odwzorowanie kolorów. Mimo wszystko, jestem na tak ;) Znacie ten zestaw cieni Catrice? Jak się u Was spisuje? Należy do Waszych ulubieńców czy wręcz przeciwnie?
Życzę udanej niedzieli ! :)

ps. Swatche dodam w ciągu kilku dni :)




7 komentarzy:

  1. Ma ładne kolory, ale ja też się przyzwyczaiłam do jakości Too Faced, więc pewnie miałabym podobne odczucia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. chcialabym przetestowac jakas paletke od catrice ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. znam tą paletkę, ale jakoś nie miałam okazji z nią pracować :d

    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam tą paletkę, może i ma ładne kolory i jest tania ale no nie przekonała mnie. Jej słaba pigmentacja jakoś spowodowała że nie sięgałam po nią zbyt często :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, będzie mi bardzo miło przeczytać Twoją opinię. Nie musisz zostawiać twojego adresu do bloga. Jeśli zostawiasz komentarz, z pewnością Cię odwiedzę :)